Dla Ingi

Dla Ingi

sobota, 26 lipca 2014

Pamiętnik z wakacji ... słowami Ingi : )

Wcześnie mnie dziś rodzice obudzili. Nie wiem sama dlaczego Tata w domu, więc powinnam spać dłużej. Mama wytłumaczyła mi,że zaczynamy nasz urlop. Nie wiem,co to takiego, ale podobno znaczy tyle,że tata jest ze mną i mamą w domu i... wszystko robimy razem, bo tatuś nie musi wstawać rano i jechać gdzieś gdzie spędza sporą część dnia, sama nie wiem jak się to miejsce nazywa ;).
Kołobrzeg 2014  
Jak już się "wypierzyłam" i tata przyniósł mnie na moje krzesełko zauważyłam tylko w korytarzu takie, hmmm pudełka na kółkach, a w nich sporo moich rzeczy.
Potem śniadanko, podanie leków, inhalacja, uszykowanie torby podręcznej i wsiadamy do auta. Mama powiedziała, że jedziemy tam gdzie już byłam, ale mogę tego nie pamiętać bo byłam mniejsza. Jedziemy. Nad morzeeeee :) .
Droga minęła mi bardzo fajnie, bo ja to bardzo lubię jeździć wszelkimi pojazdami, mama się śmiała, że podróż zniosłam o wiele lepiej od niej ;P. Dojechaliśmy. Z jedną przerwą, na rozprostowanie rodzicielskich kości.
Miejsce rodzicom znane, bo byliśmy tu już w zeszłym roku, na urlopie, tak to się chyba nazywa.
Zostawiliśmy bagaże w pokoju, zjedliśmy obiad i pomknęliśmy nad to całe morze ;).
Ranyyy jak tam wszystko szumiało, ptaszki, takie wielkie białe rozmawiały i było tam bardzo dużo takich malutkich ziarenek. Moje stópki bardzo polubiły się z tymi ziarenkami, co zwą się podobno piaskiem. :) Po spotkaniu z tym całym piaskiem, za każdym razem zabierałam go ze sobą do pokoju, a jego spora ilość zawsze zaskakiwała rodziców.
Każdego ranka otwierając okno słyszałam rozmawiające białe ptaszki, ale to było fajneee.
Całe dnie spędzałam na świeżym powietrzu. Jodowałąm się ile się dało. Przerwy w spacerach robiliśmy sobie tylko na posiłki no i sen, rzecz jasna. I wiecie co. Jadłam obiady razem z dorosłymi z talerza mamusi. Zawsze wybierała mi coś pysznego i takiego co dawałam radę zjeść. Słoiki pojechały oczywiście z nami , na w razie czego, ale nie przydały się i wróciły z nami do domku. Mama bardzo się z tego powodu cieszyła. Mówiła,że dobre i to, skoro chlebek nadal jest poza moim zasięgiem.
Urlop to bardzo fajna przygoda. Robi się to na co ma się ochotę, rodzice są na moje zawołanie, gdy nie chcę siedzieć w wózku, od razu mnie wyjmują i rozprostowuję swoje nóżki a oni nadwyrężają swoje kręgosłupy ;). Autka, zwierzątka bujane, lody, gofry i różne inne smakołyki, wszystko to na co ma się ochotę :). I wiecie co, moczyłam nawet chwilkę nóżki w morzu, byłam w sporym szoku, bo woda miała tylko 18 stopni, a to podobno mało. Ja to jednak wolę bardziej bąbelkowe klimaty :D, bo i cieplej, i jakoś tak więcej atrakcji :).
Wieczory też były fajne, rodzice spotykali się z ciocią i wujkiem i rozmawiali a ja w tym czasie obserwowałam co robią ich synkowie, wracaliśmy wieczorem do domku i późno chodziliśmy spać, i to też było super. Rano nie trzeba było mnie budzić, jak tylko otworzyłam oczka byłam żądna nowych przygód :)
Szkoda,że ten cały urlop tak szybko minął i trzeba było wracać do domku. Już nie mogę się doczekać kolejnego urlopu, bo to jednak super sprawa jest . Wasza INGA

1 komentarz:

  1. No niestety Ingusia, takie jest życie, że urlopik szybko mija, a potem już tylko praca... praca... i praca... Uściski od cioci:)

    OdpowiedzUsuń